poniedziałek, 7 listopada 2016

Tatuaże – jak nas widzą…

Tatuaże, to nie jest prosta i społecznie akceptowana forma wyrażania samego siebie. Jeszcze nie. I trochę wody w Wiśle upłynie zanim stanie się to faktem. Do tego czasu możecie się spodziewać problemów przynajmniej w kilku miejscach, gdzie musicie przebywać…

Przestrzeń publiczna


Niestety normalne jest, że w parku, na placu czy w innych miejscach, ludzie będą na Was patrzeć jak na dziwolągi. Nie raz usłyszycie niewybredny komentarz, spotkacie się z pełnym niedowierzania kręceniem głową czy wprost z uwaga odnośnie Waszego wyglądu.

I co ciekawe – zwłaszcza dotyczy to kobiet. Faceciki jakoś się prześlizgują przez ciasne główki betonu. Kobiety z tatuażami, zwłaszcza widocznymi, to jakby obelga. I nie mogą wytrzymać bez komentarza, krytyki czy prawie oplucia takiej dziewczyny. Bo przecież nie wiedzą, ze nie powinno się nikogo oceniać po wyglądzie, nie wiedza, że wygląd można zmienić i nie świadczy o niczym. Nikt ich tego nie nauczył. Chociaż nie, zaraz, przecież wszędzie się o tym mówi. Od najmłodszych lat. Ale jak widzą kobietę z tatuażami to zapominają i muszą. Inaczej się uduszą.

Praca


Jak pracujesz i robisz sobie tatuaże, to może Ci się upiecze. Bo udowodniłaś swoją wartość i jeśli jesteś dobra w tym, co robisz, to pewnie nikt nie zwróci uwagi. Najgorzej jak szukasz nowej pracy. Bo automatycznie do tatuaży dokleją Ci etykietkę, a pierwsze wrażenie trudno zmyć.  Bardzo trudno.
Możesz wykorzystać swoje tatuaże jako zaletę. Jako cechę wyróżniającą, ułatwiającą zapamiętanie Cię jako osoby. Tylko, że nie zawsze jest to dobrze widziane. Zwłaszcza jak kompetencjami w CV przewyższasz nie tylko pracujących już ludzi, ale samych rekrutujących. Bo ludzi charakterystycznych, ciekawych i rzucających się w oczy, albo się eksploatuje (wykorzystuje w biznesie czy w sprzedaży) albo się ich nienawidzi i odtrąca. No może z tą nienawiścią to przesada, ale niechęć – jak najbardziej na miejscu.

I siedzisz sobie na rozmowie o pracę. Leży Twoje CV. A jedyne na co oni patrzą Twój tatuaż. I poważnie się odechciewa. Bo wiesz, że nawet jak Cię przyjmą, to będziesz „tą od tatuaży”. Napiętnowana na start i niosąca ten stygmat codziennie, przez cale godziny, dni, tygodnie.

Dom


Niby oaza spokoju, gdzie możesz być sobą i nie patrzeć na innych, nie martwić się. Ale tutaj tez zdarza się wujek, który prawie wymiotuje na Twój widok, nietolerancyjny kuzyn, czy dziadek, który nie chce gadać, bo masz tatuaż. Za nastawieniem idą czyny i jeśli taka atmosferę masz przylepioną do swoich wzorków, to ciężko jest szczerze się uśmiechać do ludzi. I to piętno przyrasta do nas.



Więc co możemy zrobić? Czy musimy? Bądźmy sobą. Nie dajmy się zaszufladkować, okleić etykietkami. Ba! Czasem zróbmy cos czego by się te wszystkie ciasne głowy nie spodziewały po „obdziargańcu”. Bo wszystko w naszych rękach. Człowiek bez tatuażu Nas nie zrozumie i nie będzie naszym adwokatem. Musimy sami dawać świadectwo, że tatuaże nie są złe, że nie powodują, że stajemy się gorsi. Pokażmy, że dzięki nim możemy stać się lepsi. Bo otwarcie pokazujemy swoją dusze, osobowość. Nie wstydzimy się swoich wad i nie zawahamy się użyć zalet. Daleka droga przed nami, ale kto ją przejdzie jak nie my J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz