
Takie zaburzenia są opisane w ICD-10 pod kategorią F51 i G47.
I tam znajdziemy kilka kategorii zaburzeń:
Nieorganiczne zaburzenia snu (F51)
- Bezsenność
- Hipersonia (nadmierna senność)
- Zaburzenia rytmu snu i czuwania
- Somnabulizm (powszechnie znane jako lunatykowanie)
- Lęki nocne
- Koszmary senne
- Inne i nieokreślone zaburzenia snu (organiczne i nieorganiczne)
Zaburzenia snu (G47)
- Zaburzenia rozpoczęcia i trwania snu
- Nadmierna senność
- Zaburzenia rytmu snu i wstawania
- Bezdech senny
- Narkolepsa i katalepsja
- Inne i nieokreślone zaburzenia snu
I możemy pchać teraz definicje podręcznikowe, klasyfikacje i
oceny fachowców. Jasne. Tylko, że chyba nie o to, chodzi. Poza tym każdy może wejść
w Google czy Wikipedię
i o tym poczytać. Tradycyjnie źródła anglojęzyczne są
bogatsze i pełniejsze, więc jak nie możecie spać, to poczytajcie. Ja chcę Wam opowiedzieć
jak to jest z pozycji osoby, która cierpi na te zaburzenia. A wygląda to bardzo
nieciekawie.
Wyobraźcie sobie sytuację, że zbliża się godzina, gdy wszyscy
domownicy idą spać. Całe osiedla się wyciszają, milknie nawet ujadający za
oknem pies sąsiada. A wy nie możecie spać. Próbujecie wszystkiego. Zmieniacie po
raz tysięczny pozycję w łóżku, liczycie barany czy co tam Wam skacze przez
płotek w głowie. I nic. I wydaje Wam się, że minęło kilka godzin, a tak naprawdę
walczycie dopiero pięć minut. I wpadacie we frustrację. Zaczynacie się
denerwować. I to powoduje, że tym bardziej nie możecie zasnąć. Już w końcu się
uspokajacie i rozpoczynacie walkę od początku. Kołdra na głowę, lewy bok, prawy
bok, plecy, brzuch. Wstajecie, bo to nic nie daje. Włączacie telewizor i mimo
tego, ze niebieskie światło pobudza i Wasz lekarz mówi, że to przeszkadza
zaśnięciu, próbujecie zmęczyć oczy i mozg, żeby padł, umarł na te kilka godzin.
I nic. Próbujecie zmęczyć się fizycznie. Ćwiczycie. Pompki, przysiady,
gimnastyka. Padacie ze zmęczenia. Ale spać nie dajecie rady. Więc sięgacie po
tabletki. Bierzecie kilka i kładziecie się do łóżka. W końcu zasypiacie.
Budzicie się jednak za chwilę i patrzycie na zegarek. Zasrane piętnaście minut!
I tak do rana. Siedem dni w tygodniu. Pełne miesiące. Oczywiście w pewnym
monecie organizm się poddaje i zasypiacie. Tylko, że to nie jest zdrowy sen, to
nie jest sen, który regeneruje. To jest sen ratunkowy. Sen, który rodzi się po
to, żeby nie zabić organizmu. I wiecie, że wstaniecie bardziej zmęczeni niż się
położyliście, że to tylko pauza w ciągłej walce ze zmierzchem i porankami.
Najgorsza w tym wszystkim jest jednak wszechogarniająca
samotność. Człowiek ma wrażenie, ze wszyscy go opuścili, zostawili, wyjechali.
Czuje się opuszczony, pozostawiony sam sobie. I jeśli już cierpi na zaburzenia nastroju,
to te stany tylko go pogłębiają. Jeśli nie cierpi – to idzie dokładnie w
kierunku, jaki upodobały sobie takie zaburzenia jak depresja czy dwubiegunówka.
Co na to poradzić?
Tutaj właśnie jest problem.

I teraz wchodzimy w bardzo poważny problem. Polska ma jedną
z największych w Europie sprzedaży środków nasennych. Mimo to, nikt nie
prowadzi żadnych badań nad snem, nad jego zaburzeniami. Mówię o systemowej
pomocy, nie o prywatnych klinikach, gdzie za grubą kasę zbadają przyczyny i
wystawią diagnozę. Mówię o zwykłym leczeniu bezsenności. Bo osoba cierpiąca na
chroniczną bezsenność ma raczej słabe perspektywy rozwoju zawodowego i utrzymania
pracy. Brak snu zabija. Psychicznie i fizycznie. I nie ma żadnej pomocy.
Faszeruje się ludzi tabletkami, potrzyma chwilę w szpitalu psychiatrycznym czy
na oddziale neurologicznym…i dalej radź sobie człowieku sam. A bezsenność nie jest
problemem błahym. I nie jest marginesem. Cierpią na nią tysiące, jeśli nie
dziesiątki tysięcy ludzi. Nasz służba zdrowia rozkłada w niemocy ręce i nic nie
robi. I człowiek w desperacji zaczyna samodzielnie szukać rozwiązań. Sięga po
coraz to większe dawki leków nasennych, szuka innych, nowych preparatów. I
wpada w uzależnienie. I bierze ich jeszcze więcej, bo już nie powodują
zaśnięcia. Dają trochę odlotu i tyle. Oczywiście jeśli ma szczęście i znajdzie
lekarza, który będzie w stanie pomóc i pozwoli na takie radzenie sobie z tym
ogromnym problemem. Częściej jednak samo pozyskanie leków nasennych wiąże się z
wejściem w układ z jakimś dilerem, który sprowadza środki nasenne z zagranicy
albo ma dojście do recept i aptek. I zamiast 20 złotych za opakowanie, trzeba zapłacić
100. Ale Ci zdesperowani, zrobią wszytko, żeby tylko na chwilę zamknąć oczy i odpocząć.
To jest patologiczne, że człowiek zachowuje się jak narkoman – łamie prawo, kręci,
oszukuje i naraża swoje zdrowie i życie, żeby móc usnąć. A Państwo nie robi nic
w tym kierunku, nie robi nic, żeby Ci ludzie nie musieli uciekać się do
zachowań typowych dla ćpunów, żeby na chwilę zamknąć oczy i przespać się kilka
godzin. Budujemy społeczność narkomanów uzależnionych od leków na receptę. Sen
staje się ostatecznym hajem i odlotem, którego pożądają. Są ćpunami marzeń
sennych, do których nie mogą dotrzeć.
Dlatego gorąca prośba – jeśli znasz kogoś kto cierpi na
zaburzenia snu – okaż mu wsparcie, pomóż mu jak tylko możesz. I zacznijmy mówić
głośno o tym, jak wielki to problem. Bo chowanie tego pod kołdrę niczego nie
zmienia, a tylko pogarsza kondycję takich ludzi. I prowadzi do tragedii, zaburzeń
osobowości a często śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz