czwartek, 10 listopada 2016

Życie na dole

Depresja nie jest tematem łatwym. Nie jest też tematem popularnym, bo z jednej strony mamy osoby na nią cierpiące i zmagające się z tą choroba. Z drugiej mamy całe rzesze osób twierdzące, że są w depresji, gdy tak naprawdę doskwiera im brak wiedzy.


Przede wszystkim trzeba odróżnić depresję od zwykłego smutku czy chwilowego załamania nerwowego. Od depresji smutek odróżnia:

  • Krótkotrwałość
  • Możliwość pocieszenia
  • Brak myśli rezygnacyjnych/samobójczych
  • Jasny i wyraźny powód spadku nastroju
  • Możliwość normalnego funkcjonowania
  • Brak zaniżenia samooceny i możliwość realistycznej oceny sytuacji.


Osoba cierpiąca na depresję nie ma tak łatwo. Nie wie skąd przychodzą doły i są one głębsze, przejmujące i często sprawiające wręcz fizyczny ból. O depresji napisano całe tomy fachowej literatury, więc jak jesteście tym zaciekawieni to wujek Google Wam pomoże.

Ja chciałam o czymś innym.

Depresja nie jest choroba łatwą w diagnozowaniu, bardzo trudną w leczeniu i praktycznie nigdy nie mijającą. Można przytłumić jej objawy, można przy pomocy leków postawić człowieka do poziomu używalności czy przy pomocy psychoterapii nauczyć żyć z depresją. Jednak depresji nie da się wyleczyć. Tego co powoduje depresja w mózgu nie da się łatwo cofnąć. Prowadzone są badania polegające na elektrostymulacji mózgu w celu przywrócenia prawidłowego przewodnictwa odpowiedzialnego za zaburzenia depresyjne, ale to pieśń przyszłości.

Tymczasem miliony ludzi żyje z depresją. Musi ją ukrywać, tłumić, pokazywać uśmiechniętą twarz. Bo nikt nie traktuje depresji poważnie. Poza specjalistami – psychiatrami, psychologami – reszta bagatelizuje temat. Nie wiedzą i nie chcą przyjąć do wiadomości, że to poważna sprawa. Że depresja niszczy od środka. Nie tylko chorych, ale także ich bliskich, rodziny, znajomych. To cichy zabójca.
Pracodawcy raczej się nie przyznajemy, że jesteśmy pod opieką psychiatry, bo to może być strzał w kolano. Ze znajomymi tez raczej o tym nie gadamy. Bo po co? I tak nikt nie zrozumie, większość zbagatelizuje, a parę osób wygłosi komentarze w stylu „jak byś pracowała po 18 godzin dziennie, to byś nie miała czasu na depresję”. To nie tylko głupie, ale wręcz obraźliwe. Zwłaszcza dla osób, które cierpią na depresję, jako wyniku wypalenia zawodowego. Wiec czasem się zastanówcie zanim palniecie taką głupotę.


Życie z depresją nie jest łatwe, zwłaszcza ze względu na społeczną ignorancję. Ludzie nie wiedzą. A tego czego nie wiedzą to się boją. I nie pogadasz, nie wytłumaczysz, nie dostaniesz pomocnej dłoni.
Większość stosowanych leków w leczeniu depresji zwyczajnie ogłupia. Upośledza zdolności intelektualne i fizyczne. Dobranie prawidłowych leków może trwać nawet kilka lat, a i tak nie ma gwarancji, że będą działały długo.

Szpitale pomagają o tyle, że wyprowadzą z największego dołka i przypilnują (o skuteczności nie gadam) żeby się człowiek nie zabił. Jak tylko jest ciut lepiej – won do domu. Potrzebują miejsc dla pijaków i ćpunów.

Smutne jest to, że w znakomitej większości przypadków osoba z zaburzeniami depresyjnymi jest pozostawiona sama sobie. I musi oszukiwać ludzi dookoła, żeby chociaż próbować normalnie żyć. A to, często, jest niemożliwe. Bo smutek i przygnębienie spowodowane depresją, po prostu boli fizycznie. Człowiek nie może wstać z łóżka, umyć się czy zjeść. To co się dzieje w głowie osoby chorej jest nie do przekazania w żadnej formie. Po prostu nie da się tego ani opisać, ani opowiedzieć.

Dlatego uważam, że z jednej strony, trzeba podchodzić bardzo ostrożnie do osób, które deklarują depresję. Bo może przez takie deklaracje wołają o pomoc, szukają wsparcia. Z drugiej natomiast, jeśli ktoś wykorzystuje depresje jako uzasadnienie dla swojego lenistwa, manipuluje swoim otoczeniem wykorzystuje tę chorobę, to szkodzi wszystkim naprawdę chorym. I to dzięki takim osobom, ciężko jest znaleźć dobrego specjalistę. Lekarz który po wysłuchaniu setnej osoby z takimi samymi, wyczytanym z Wikipedii, objawami, nawet nie słucha już co mówi rzeczywiście chora osoba, tylko wypisuje Xanax, daje zwolnienie i wygania z gabinetu. To chleb powszedni. Pomijając już, że sam fakt bycia pod opieką psychiatry to w Polsce stygmat. Traktują człowieka jak trędowatego. Co nie pomaga…

Życie z depresją jest ciężkie. To codzienna walka o wyłuskanie z samego siebie odrobiny chęci do tego, żeby przeżyć kolejną godzinę, do obiadu, do wieczora. I człowiek zostawiony samemu sobie w takich okolicznościach, często tej drobinki nie znajduje. Nie ma po co, nie ma dla kogo. I kończy się to tragicznie dla bliskich, dla rodziny. Bo dla chorego, to często jedyne wyjście. Jedyne rozwiązanie uwalniające go od bólu i ciągłego rozpychania się łokciami przez życie, które nie ma nic do zaoferowania. Życie na siłę, gdzie nic nie cieszy, nic nie sprawia radości, nic nie motywuje, a na twarzy musi być przyklejony uśmiech numer siedem z katalogu numer pięć.



Patrzcie uważnie dookoła siebie i w siebie. Może właśnie ktoś do Was woła o pomoc, ale tego nie słyszycie, bo nie wiecie, ze trzeba słuchać. Samotność to bliska kuzynka depresji. Śmierć to jej córka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz