Wcześniej pisałam,
o tym, że nie warto kopiować cudzych wzorów, czy korzystać z gotowych motywów. Zrobiłam
też wyjątek dla dzieł sztuki, które mogą być nośnikiem treści znacznie
potężniejszym niż własny, wymyślony wzór. I teraz wrócę do tego tematu.
Wyobrażam sobie, że macie swoje ulubione dzieło sztuki. Może
to grafiki Siudmaka, obrazy Beksińskiego czy motywy H.R. Gigera. I marzycie o
tym, żeby nie rozstawać się z takim obrazkiem, nosić go na ciele, stać się
płótnem dla takiego cudu. I to jest ok, powiem więcej – to jest super. Tylko
nie idźcie z takim pomysłem do kogoś, kto robi głównie motywy w stylu ornamentowym czy
specjalizuje się w autorskich wzorach. Potrzebujecie dobrego, ba, idealnego
kopisty. Który nie tylko będzie czuł reprodukowany obraz, ale też będzie wiedział
jak zagrać barwą, jaka wielkość będzie odpowiednia i doradzi Wam lub odmówi wykonania
jak zaczniecie za bardzo mieszać.
Bo musicie wziąć pod uwagę kilka rzeczy.
Rozmiar – praca,
która w oryginale zajmuje arkusz A2 lub większy, nie zmieści się z zachowaniem
charakteru i detali na ramieniu. Nie ma szans. Najmniejszych. Tak samo obrazek
z komiksu, który zajmuje ¼ kartki A5, nie będzie dobrze wyglądał na całych plecach.
Dlatego możliwie zbliżcie się do oryginalnego rozmiaru, biorąc pod uwagę możliwości
tatuatora.
Kolor – tak jak pisałam
wcześniej, kolor nie będzie identyczny, jeśli nie weźmie się pod uwagę pigmentu
skóry i innych rzeczy. Więc musicie być pewni, że tatuator wie co robi. Bo jeśli
zacznie nakładać kolory identyczne z oryginałem, znaczy, że chyba troszkę mu
się pomyliło, albo nie wie co robi. Jasno żółty kolor na oryginale musi być wykonany
nieco innym kolorem, żeby zachować kolorystykę. Oczywiście jeśli Wam na tym
zależy.
Wiedza, klimat –
tatuator powinien wiedzieć dlaczego robi taki, a nie inny tatuaż. Dobrze byłoby,
żeby także znał artystę, którego przenosi na ciało. To pomaga i pozwala
zachować klimat. Żaden kopista, czy nawet falsyfikator dzieł sztuki, nie
podchodzi do kopiowania bez znajomości technik, charakteru czy warsztatu
oryginalnego artysty. To samo dotyczy tatuowania, zwłaszcza, że mówimy
dodatkowo o zmianie techniki wykonania.
I nigdy, przenigdy nie spodziewajcie się idealnego odwzorowania.
To niemożliwe. Chociażby przez wspominaną zmianę techniki, „płótna”, materiałów
itd. Musicie iść z tymi czynnikami na kompromis, bo nikt nie zrobi wam
fotokopii obrazu wykonanego olejem na płótnie w formie tatuażu.
Zatem, jeśli do Was to przemawia, to śmiało wrzucajcie sobie
dzieła sztuki na skórę. To fajna sprawa mieć płonącą żyrafę Dalego czy Saturna pożerającego
własne dzieci Goi. Tylko nie piszcie do mnie jak pójdziecie do nieudolnego
rzemieślnika, który za parę złotych zrobi Wam z dzieła sztuki wielką kupę. Z
braku umiejętności lub braku wiedzy. To Wasza wina, a ja Was ostrzegam. Bo to
nie jest łatwe…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz