Ilu z Was kojarzy albo wie, co to są histrioniczne
zaburzenia osobowości? Pewnie niewielu. Dlatego
muszę o tym napisać. Bo wiedza
jest pierwszym stopniem do rozumienia.
Jak podaje Wikipedia, pojęcie te wywodzi się od greckiego histrio, czyli aktor i charakteryzuje
się egzaltacja zachowań, przesadnym wyrazem emocjonalnym, teatralnością
zachowań, staraniami o zwrócenie uwagi i prowokacyjną seksualnością. Do
kryteriów diagnostycznych należą:
Według ICD-10 musza wystąpić przynajmniej trzy z poniższych:
- teatralność
- sugestywność
- płytka uczuciowość
- poszukiwanie docenienia (bycie w centrum)
- niestosowna uwodzicielskość
- koncentracja na atrakcyjności fizycznej
W DSM-IV:
- brak poczucia komfortu w sytuacjach, w których nie jest się w centrum uwagi
- interakcje z innymi charakteryzujące się często niestosownym kuszeniem erotycznym (inappropriate sexually seductive) lub zachowaniami prowokacyjnymi
- przejawianie szybko się zmieniających i płytkich emocji
- konsekwentne wykorzystywanie wyglądu fizycznego do zwracania na siebie uwagi innych
- styl wypowiedzi nadmiernie impresjonistyczny i pozbawiony szczegółów
- samokreowanie się (self-dramatization), teatralność, wyolbrzymianie ekspresji emocji
- podatność na sugestie, czyli łatwe uleganie wpływom innych lub okoliczności
- uważanie związków za bardziej intymne niż są one w rzeczywistości
Tyle jeśli chodzi o czyste teoretyzowanie i wklejanie zawartości
stron J
O co chodzi?
Osoba z takimi zaburzeniami za wszelką cenę chce pasować do
swojego otoczenia i to w sposób pozwalający jej na bycie wyżej niż inni. Nie
wynika to z narcyzmu, ale ze sposobu, w jaki radzą sobie z otoczeniem, własnymi
słabościami, lękami czy depresją. Osoba z histrionicznym zaburzeniem będzie za wszelką
cenę walczyła o pozostawanie w centrum uwagi, w centrum zainteresowania. Nawet
kosztem kłamstwa czy udawania. Stąd odwołanie do aktora. I to nie jest tak, że
te zachowania czy postawy są intencjonalne, umyślne. Te osoby nie potrafią w
inny sposób reagować na otoczenie, innych ludzi, różne okoliczności. Osoby
takie będą grały, bardzo żywo i aktywnie reagują na wszystko, co się dzieje
wokół nich, mają żywą ekspresję słowną i fizyczną (gestykulacja). Gdy
opowiadają, często robią to na poziomie bardzo ogólnym, nie wchodzą w
szczegóły. Dramatyzują jakby najmniejsze zdarzenie, najbardziej nawet błahe
było ważne, najważniejsze dla nich i dla wszystkich dookoła. Charakteryzuje je także
szczególna dbałość o wygląd fizyczny i zasłanianie się tą fizycznością przed
ingerencją w nich samych. To może prowadzić do zaburzeń łaknienia (anoreksji
lub bulimii) i w konsekwencji do stanów depresyjnych i innych zaburzeń
psychicznych.
Przez cały ten fasadowy teatr, osoby takie często wpadają w
depresję i stany lekowe, gdy zaczyna brakować im sił na ciągłe udawanie i grę.
Człowiek tarci samego siebie na scenie choroby – upośledza swoje rzeczywiste
talenty, oddala się od ludzi w sensie rzeczywistej interakcji (na rzecz
pozorowanej). Brak akceptacji otoczenia może prowadzić do pogłębiania się stanów
depresyjnych, autoagresji, przemocy wobec innych i finalnie do samobójstwa. Bo
człowiek histrioniczny jest wiecznie rozdarty, wiecznie na dwóch biegunach osobowości,
wiecznie na dwóch scenach w życiu.
Postawić diagnozę jest niezwykle trudno, bo te osoby
doskonale umieją maskować swoje prawdziwe emocje, przy pomocy przesadzonych
reakcji udawanych, granych. Przy tych zaburzeniach, gdy występują wraz z
depresją, chorobą dwubiegunową czy stanami lękowymi, mogą skutecznie być przez
zaburzenia histrioniczne zasłonięte, nie możliwe do diagnozy.
Zaburzenia histrioniczne to mieszanka wybuchowa. Bo z pozoru
osoba jest pogodna, otwarta, przyjacielska i energiczna. W środku dzieje się
bardzo często bardzo źle. Zamkniecie na ludzi, na otoczenie, brak leku przed śmiercią
czy wahania nastrojów są fasadowo zasłonięte i kipią, gwiżdżą, drżą przed
nieuchronną erupcją. I do wybuchu wystarczy impuls, szturchniecie, pstryczek. I
fasada opada, szal wchodzi na scenę w towarzystwie agresji, przygnębienia i
desperacji. I to się może skończyć dla wielu osób źle. Nie dla osoby chorej, która
w takim wypadku nie widzi żadnych zagrożeń, czuje jedynie to, że na chwilę
upuści parę z gwizdka, poczuje się na kilka sekund lepiej, prawie normalnie. Czasem
osiągają to dzięki atakom szału, czasem poprzez alkohol, narkotyki czy
zakupoholizm. Nic to jednak w szerokim obrazie nie daje, a jedynie wzmaga
frustrację, i pogłębia stany zaburzeniowe.
Istnieje też głębszy problem, gdy grana rola zaczyna dominować
i jest sukcesem. Skłaniamy się wtedy ku zaburzeniom schizofrenicznym, gdzie świat
wymyślony, wykreowany, udawany staje się bardziej realny od rzeczywistości.
Leczenie jest bardzo trudne. Leki nie działają na samo zaburzenie
histrioniczne, pomagają tłumić efekty zaburzeń towarzyszących. Pomaga tylko terapia,
ale w bardzo ograniczonym zakresie. Głównie ze względu a charakter zaburzenia. Ciężko
jest się przebić przez kostium klauna do serca problemu, gdy gra i udawanie
jest głównym symptomem zaburzenia. Leczenie farmakologiczne może tez być niebezpieczne,
bo może prowadzić do wykorzystania leków do osiągnięcia efektu zwrócenia na
siebie uwagi i innych teatralnych gestów, lezących w naturze tego zaburzenia. Z
samobójstwem włącznie.
Musicie zdawać sobie sprawę z takich sytuacji i zaburzeń, żeby
prawidłowo na nie reagować. Starać się pomagać takim ludziom zamiast ich
piętnować i alienować. Bo odsuwanie ich od siebie powoduje wyłącznie eskalacje
i agresje. Nic nie zdziałacie, a jedynie narazicie siebie i osoby chore na
większe ryzyka. Bo śmierć chodzi krok w krok za histrionikiem. I on się jej nie
boi, on ją akceptuje, jako towarzyszkę, sprzymierzeńca. I dla osiągnięcia
swoich celów, zaspokojenia na kilka sekund swoich potrzeb – jest w stanie spuści
ja ze smyczy, narażając nie tylko siebie, ale tez wszystkich dookoła. Żeby
tylko nie zostać samemu ze sobą. Bo samotność jest chyba najgorszą rzeczą dla
histrionika…gorszą niż śmierć.