wtorek, 15 listopada 2016

Depresja w natarciu

Wczoraj nic nie napisałam, bo umieram na grypę…koszmar. Jednak trafiłam na artykuł, który mnie poruszył i chcę się nim w wami podzielić. Pomógł mi w jego tłumaczeniu Jakub, więc tutaj chcę mu podziękować J

Artykuł pojawił się na stronie NBC News.

Chodzi o to, coraz więcej dzieci, młodzieży zapada na depresję. Nie są jednak na nią leczeni, bo po prostu antydepresanty nie działają, bo są przygotowywane dla dorosłych.

Badanie przeprowadzono na próbie 170 000 nastolatków i 180 000 młodzieży w wieku 18 do 25 lat.
W skali roku, odsetek osób zapadających na ciężkie epizody depresyjne wzrósł z 8,7% w 2005 do 11,3% wśród nastolatków i z 8,8% do 9,6% wśród dorosłej młodzieży. Niemal jeden na 11 młodych ludzi zapada na depresję. W przeważającej większość chodzi o białe dziewczyny.

Naukowcy zwracają uwagę, że wpływ na to może mieć zwłaszcza nękanie on-line. Dziewczyny używają bardziej intensywnie telefonów do pisania wiadomości i używania aplikacji społecznościowych. Powiązanie tych cech – intensywnego używania telefonów i zapadania w nastroje depresyjne zostało już jakiś czas temu udowodnione.

Jednocześnie młodzież nie zgłasza się do lekarzy mimo ciężkiej depresji. Z jednej strony jest to spowodowane lękiem przez antydepresantami, z drugiej – po prostu nikomu o tym nie mówią, w obawie przez atakami trolli i zwykłych idiotów.

To nie są błahe sprawy, bo nieleczona depresja jest wskazywana, jako jeden z głównych czynników wzrostu liczby samobójstw wśród młodzieży pomiędzy 15 a 19 rokiem życia. Samobójstwo jest druga przyczyną śmierci w tej grupie wiekowej.

Tyle sam artykuł.

I co z tego, powiecie. Przecież mnie to nie dotyczy i nasze nastolatki mają się dobrze. Pffff….

Tylko, że to nie do końca prawda. W momencie, gdy telefony i media społecznościowe stają się jedynym łącznikiem ze światem, jedynym spowiednikiem i publicznym pamiętnikiem, nie jest trudno paść ofiarą nękania, trollingu czy zwykłego chamstwa i buractwa. I jeśli medium, któremu ufamy staje się źródłem represji czy „pojazdu”, to tracimy sporą cześć naszego życia, tracimy zaufanie, tracimy wiarę w siebie i w to, ze jesteśmy w stanie w ogóle być w dzisiejszym świecie. A to może prowadzić wprost do depresji. A gdy jest się młodym, dojrzewającym fizycznie i psychicznie człowiekiem, może to zebrać dość ciężkie żniwo. Codziennie czytamy o samobójstwach w wyniku trollingu, czy nękania w sieci. I dotyczy to zwłaszcza nastolatków. Tylko nikt systemowo nie zajmuje się tematem, bo uważamy, że nasze nastolatki są bez emocji, to oni psują Internet, to oni są trollami i maja dobrą zabawę. Tylko, że znakomita część tych trolli, to ludzie dobrze po 25 roku życia, którzy mają już perturbacje dojrzewania za sobą. Młodzież mnie jest bardziej odporna, bo jest zanurzona w sieci od zawsze. To właśnie powoduje, że jest bardziej podatna. Bo Internet nie działa jak szczepionka, czy wirus, że jeśli mamy z tym kontakt, to nasze organizmy uczą się sobie z tym radzić. Nie. Radzić sobie z przemocą on-line trzeba się nauczyć, trzeba umieć odróżnić rzeczywistość od facebooka, użytkownika i znajomego od trolla, prawdę od sfabrykowanej treści. Tego nie uczy nikt, wszyscy lekceważą skutki tego braku edukacji i nikt nie ma recepty na depresję i samobójstwa wśród młodzieży. Bo rozwiązaniem nie jest blokada dostępu do sieci czy cenzura. Nastolatek zawsze znajdzie sposób żeby wrócić do swojego ukochanego świata, nawet, jeśli czasem dostaje od niego w dupę.


Trochę zamieniliśmy dualizm, ciało-duch, na dualizm offline-online i tego już nie cofniemy…dlatego musimy zadbać o to, żeby w przypadku poważnych zaburzeń depresyjnych czy samobójczych skłonności, pomagać młodym ludziom. Bo oni sami nie pójdą do lekarza, nie pochwalą się rodzicom czy kolegom. Będą się dusić w sobie i umierać od środka, z uśmiechem z katalogu na twarzach i masą emotikonek w SMSach i na Snapie. A mówimy o liczbie blisko 10% populacji. Czy stać nas na stratę dziesiątej części młodego pokolenia, tylko, dlatego, ze lekceważymy ich problemy? Chyba nie…i ktoś powinien się tym zająć, ktoś powinien o tym mówić. Ja to robię i będę to robiła. Podejmiecie się tego razem ze mną?

6 komentarzy:

  1. Jak najbardziej dziś depresja jest raczej chorobą cywilizacyjną i muszę przyznać, że warto jest mieć sobie z nią radzić. Warto na pewno także przeczytać wpis https://beskidzkamama.pl/wydarzenie/3670/czy-macierzynstwo-moze-powodowac-depresje?-syndrom-matki-zostajacej-w-domu-z-dzieckiem gdzie ciekawie opisano to, iż czy faktycznie macierzyństwo może prowadzić do depresji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę bardzo wiele osób zmaga się z depresją i ja jestem zdania, że zawsze warto jest szukać pomocy na zewnątrz. Ja również czasami chodzę do gabinetu psychologa https://dominikhaak.pl/psychoseksuolog/ kiedy faktycznie potrzebuję niezbędnej pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak najbardziej w wielu sytuacjach już pierwsza wizyty u psychologa jest bardzo dużo nam wyjaśnić. Właśnie dlatego jeśli chodzi o mnie to ja lubię odwiedzać gabinet psychologa https://melka-roszczyk.pl/ gdzie bez problemów znajduję oparcie i zrozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  5. W szukaniu pomocy dla mojej nieśmiałej nastoletniej córki, natknąłem się na https://www.terapiapoznan.pl/. Terapeuta był niesamowicie delikatny i zrozumiały, co pomogło mojej córce otworzyć się i porozmawiać o swoich problemach. Zmiany, które zauważyłem u niej, są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń